Wróć na górę
Walka pieszych o czerwone
19
02.2015

Walka pieszych o czerwone

Coraz częściej dochodzą do głosu piesi, którzy żądają zniesienia kar za przechodzenie na czerwonym świetle, oburzając się na działania policji i straży miejskiej, które chętnie karzą za podobne wykroczenia. Tymczasem w większości europejskich krajów jest inaczej… Dlatego też w Internecie kiełkują kolejne grupy wpierające pomysł oraz powstała petycja, aby również w Polsce znieść zakaz przejścia na czerwonym.

TAK dla czerwonego

Za przekroczenie ulicy na czerwonym świetle możemy otrzymać mandat w wysokości 100 zł, nawet w przypadku, gdy droga jest pusta i nic nie nadjeżdża. Brytyjczyk polskiego pochodzenia, Stefan Tompson, który niedawno przeprowadził się z Londynu do Warszawy, o obowiązujących w Polsce przepisach dowiedział się, gdy został zatrzymany przez policję za przechodzenie na czerwonym świetle na ulicy wyłączonej z ruchu. Tymczasem w wielu krajach europejskich nie karze się za przejście na czerwonym świetle (pieszy przechodzi na własną odpowiedzialność) lub uznaje, jak w Wielkiej Brytanii, za zgodne z przepisami (czerwone światło to jedynie sygnał, że pieszy powinien ustąpić nadjeżdżającemu pojazdowi). Dlatego osoby popierające inicjatywę Stefana Tompsona, autora petycji w sprawie zmiany obowiązujących przepisów, przytaczają statystyki z zagranicy i porównują je z polskimi danymi dotyczącymi wypadków – na polskich drogach co roku ginie ponad 1000 pieszych (jedna trzecia wszystkich ofiar wypadków drogowych), natomiast w państwach o bardziej liberalnym podejściu do przechodzenia na czerwonym świetle, w wyniku potrąceń ginie kilka razy mniej osób. Prawdopodobnie jest to wynik większej uwagi pieszych, którzy zmuszeni są do dokładnej oceny sytuacji na drodze, ale także ostrożności samych kierowców, na których przepisy wymuszają spokojniejszą jazdę i baczniejsze zwracanie uwagi na zachowania przechodniów.

TAK dla zielonego

Głos w tej sprawie zabrała także polska policja, urzędnicy i zwolennicy obowiązujących przepisów, którzy przestrzegają przed niebezpieczeństwem wzrostu liczby potrąceń. Niestety ze statystyk policyjnych wynika, że najczęstszą przyczyną potrąceń pieszych jest wtargnięcie na jezdnię bezpośrednio przed nadjeżdżającym pojazdem. Nie wróży to dobrze petycji złożonej przez Stefana Tompsona – według policji zmiana przepisów prawnych we wskazanym przez autora petycji zakresie podwyższyłaby liczbę ofiar wśród pieszych. Sceptycy wskazują, że podstawowym problemem na polskich drogach jest niska kultura uczestników ruchu. Ponadto nie bez znaczenia są nauki utrwalone w naszych głowach – od dziecka uczymy się, że przez ulicę można przechodzić jedynie na zielonym świetle, zatem nowe prawo byłoby zaprzeczeniem dotychczasowych, utrwalonych od pokoleń zasad i mogłoby zaowocować niebezpiecznymi przekonaniem, że pieszy ma zawsze pierwszeństwo. Z ostrzeżeń policji maluje się nieciekawy obraz polskiego kierowcy, który jeździ zbyt szybko i jest agresywny za kierownicą (nadal zbyt rzadko ustępujemy pierwszeństwa pieszym na przejściach bez świateł) oraz polskiego pieszego, który jest nieostrożny na drodze (często zbyt pewnie poruszamy się po przejściach dla pieszych, zapominając, że zasada sprawdzania, czy nic nie nadjeżdża, powinna obowiązywać także na zielonym świetle).

Tymczasem zapoczątkowany przez Stefana Tompsona projekt „zielone światło dla czerwonego” zyskuje coraz większą liczbę zwolenników i każe nam zastanowić się nad obowiązującym prawem, praktykami policji i straży miejskiej (celowe „zasadzki” na niesfornych pieszych) oraz naszym zachowaniem jako uczestników ruchu drogowego.